Właśnie jestem chwilę po przeczytaniu dwóch książek poświęconych idei zero śmieci (zero waste) i chciałam się podzielić moimi przemyśleniami na ten temat.
Czym jest zero waste?
To filozofia oparta na wielu praktykach, których celem jest maksymalne ograniczenie ilości wytwarzanych śmieci*.
Pięć prostych kroków do stanu zero śmieci – 5xR
- Refuse, czyli Odmawiaj przyjmowania i kupowania zbędnych produktów
- Reduce, czyli Ograniczaj ilość produktów, które potrzebujesz
- Reuse, czyli Użyj ponownie rzeczy, które już zostały użyte
- Recycle, czyli Oddaj do Recyklingu produkty, których nie udało ci się odmówić ani ograniczyć, ani użyć ponownie
- Rot, czyli Kompostuj całą resztę*.
Co przeczytałam?
- „Pokochaj swój dom. Zero Waste Home, czyli jak pozbyć się śmieci, a w zamian zyskać szczęście, pieniądze i czas” Bea Johnson. Dośc niefortunnie przetłumaczony tytuł, który w oryginale brzmi „Zero Waste Home. The Ultimate Guide to Simplifying Your Life by Reducing Your Waste”
- „Życie Zero Waste. Żyj bez śmieci i żyj lepiej” Katarzyny Wągrowskiej
Jeśli wahasz się pomiędzy nimi, wybierz „Życie Zero Waste” – jest o wiele lepiej przystosowana do polskich warunków, w końcu pisała ją osoba, która już od kilku lat stosuje życie bez śmieci w Polsce. Z kolei książka „Pokochaj swój dom” jest, moim zdaniem, nieco szerszym opracowaniem i ujęciem tematu zero waste.
Obie poruszają się wokół tematów zero śmieci w następujących obszarach: kuchni i zakupów spożywczych, łazienki, przyborów toaletowych i zdrowia, garderoby, prowadzenia domu i sprzątania, dzieci oraz stylu życia.
Moje wnioski po przeczytaniu
W teorii idea zero śmieci brzmi super, nieco gorzej z praktyką. Podczas czytania książek włączył mi się syndrom prymusa – ja nie dam rady? Jednak zagłębiając się głębiej w temat, wiem że nie jestem gotowa na życie totalnie zero waste. Są obszary, w których na tę chwilę nie wyobrażam sobie przejścia na ten styl życia. Ale przecież nie chodzi tutaj o zero-jedynkowe podejście do tematu – a stopniowe ograniczanie i dopasowywanie stylu życia zero waste do własnych możliwości. Przez ostatnie dwa tygodnie obserwowałam dokładnie, co kupuję i w jakim jest to opakowaniu, i co konkretnie mogę zrobić ja, by zbędną ilość śmieci ograniczyć do minimum.
Co już robię:
- zakupy z własną siatką/torbą,
- ograniczenie foliówek na warzywa i owoce,
- picie wody z krany w miejsce wody butelkowanej,
- ograniczenie ilości kosmetyków, chemii i ubrań, które kupuję. Od jakiegoś czasu stosuję podejście minimalistyczne i dobrze mi z tym 🙂
Co jeszcze mogę zrobić w kwestii zero waste:
- dalsze ograniczenie plastikowych opakowań – zwłaszcza w przypadku mięsa, które kupuję zazwyczaj paczkowane oraz niektórych warzyw i owoców np. taka włoszczyzna jest pakowana w pudełko i opakowanie foliowe, choć latem jest sprzedawana związana gumką, ulubione borówki amerykańskie mojego syna także sprzedawane są w plastikowym opakowaniu),
- wybieranie opakowań tekturowych zamiast plastikowych, choć tutaj pojawiają się wątpliwości innego rodzaju o czym poniżej,
- chodzenie na zakupy z własnymi opakowaniami (tutaj jeszcze kwestia dowiedzenia się, czy w moich osiedlowych sklepach jest możliwość zapakowania np. wędlin i mięsa do moich pojemników),
- akumulatorki zamiast jednorazowych baterii, choć nie używamy ich jakoś dużo, ale zawsze to dodatkowy śmieć,
- chusteczki wielorazowe (ale nie w przypadku choroby i mega kataru – tutaj jednak skłaniam się ku jednorazowym chusteczkom higienicznym),
- wybór kapsułek do zmywarki o lepszym składzie (moje ulubione z mniejszą zawartością chemii zniknęły ze sklepowych półek – muszę przetestować coś innego),
- zakupy w secondhandzie – jeszcze nigdy nie byłam, ale mnie coraz bardziej ciekawi taka forma zakupu ubrań.
Przejście na zakupy w stylu zero śmieci wiąże się to w dużym stopniu z wydłużeniem czasu zakupów. Do tej pory w zasadzie robiłam całe tygodniowe zakupy w jednym sklepie, teraz prawdopodobnie będę zmuszona do robienia ich w co najmniej 4 miejscach – na szczęście wszystkie w obrębie osiedla, także jest to do realizacji.
Lepszy skład czy brak/lepsze opakowanie?
Tutaj mam zagwozdkę – nie widziałam nigdzie makaronów razowych (a takie głównie jemy) sprzedawanych luzem lub w kartonowych opakowaniach, jedynie w plastikowej torbie. Podobnie jest też z jogurtami czy mlekiem z obniżoną zawartością laktozy. No i teraz dylemat, co wybrać i co będzie lepsze – to, co jem czy opakowanie. Na chwilę obecną przeważa u mnie jednak opcja lepszego składu (kosztem opakowania). Całkowitej rezygnacji z tych produktów nie biorę pod uwagę.
Zaciekawiło mnie robienie kompostu, ale muszę się dokładnie wczytać co i jak i czy to możliwe w moim przypadku – mieszkanie, brak działki i kwiatów i roślin na balkonie (dopiero w planach).
Co jest dla mnie na tę chwilę nie do przejścia:
- wielorazowe wkładki i podpaski, a cena wersji ekologicznych jest porażająca (w przeliczeniu na koszty jednostkowe),
- domowej roboty kosmetyki i chemia do sprzątania – o ile jestem w stanie kupić mniej (i to już robię) i o lepszym składzie, tak średnio mi się uśmiecha eksperymentowanie na własnej cerze i delikatnej skórze mojego dziecka. Podejście do octu już zaliczyłam i nic nie jest w stanie mnie przekonać do sprzątania tym specyfikiem. Na szczęście większość rzeczy da się ogarnąć przy pomocy wody i szmatki z mikrofibry.
Paragony – co z nimi? Potrzebuję ich do prowadzenia budżetu domowego, sklep ma obowiązek ich wydania – więc nawet ich nie zabierając ze sklepu, przyczyniam się do ich powstawania. A przecież tak całkiem z zakupów nie da się zrezygnować?
A czy Ty stosujesz zasady zero śmieci w swoim życiu?
*cytaty pochodzą z książki „Pokochaj swój dom. Zero Waste Home, czyli jak pozbyć się śmieci, a w zamian zyskać szczęście, pieniądze i czas” Bea Johnson.
Odkąd segregujemy śmieci widzę jak wiele rzeczy jest w plastiku lub opakowaniu wielomateriałowym. Co dwa dni wynoszę torbę plastików. Używam rzeczy wielokrotnie jak jest taka możliwość, ale to jest zaledwie kropla w morzu… Sama zastanawiam się jak to ograniczyć, bo wodę mamy z dzbanka, warzywa luzem, ale jogurty, serki i wiele innych rzeczy nie jestem stanie kupić luzem. Moja babcia makaron robiła sama, ale na to trzeba mieć czas i spokojne dzieci. Dzięki za recenzję. Pozdrawiam,
To u nas nie jest źle – worek z plastikami/papierami wyrzucamy raz na 2-3 tygodnie.
To u nas nie jest źle – worek z plastikami/papierami wyrzucamy raz na 2-3 tygodnie.
A może podpaski wielorazowe – podobne do pieluszek wielorazowych lub takie silikonowe mooncups? Przymierzam się do tych opcji, ale trudno mi się zdecydować. Ale dziecko wielopieluchuję.
Pozdrawiam
Alicja
Dla mnie jedyny do zaakceptowania jest kubeczek menstruacyjny – te wszystkie wielorazowe wkładki i podpaski są dla mnie nie do przejścia.
Dla mnie jedyny do zaakceptowania jest kubeczek menstruacyjny – te wszystkie wielorazowe wkładki i podpaski są dla mnie nie do przejścia.