Sięgając po książkę „Mieć mniej. Jak uwolnić się od nadmiaru rzeczy i ruszyć do przodu” autorstwa Tishy Morris spodziewałam się kolejnej pozycji w stylu jak krok po kroku łatwo i szybko pozbyć się niepotrzebnych rzeczy z domu. I byłam dość mocno zaskoczona, gdy zagłębiłam się w lekturę. Owszem, książka skupia się na pozbywaniu się niepotrzebnych już nam przedmiotów, ale każe też sięgnąć o wiele głębiej. Bo zdarza się przecież, że podświadomie odkładamy rozprawienie się z pewnymi nagromadzonymi rzeczami.
Trzymamy się kurczowo rzeczy z przeszłości, choć nie są nam one do niczego potrzebne. Szukamy wymówek, by wbrew zdrowemu rozsądkowi te rzeczy zatrzymać – a nuż się przyda, naprawię to, to prezent, to tyle kosztowało.
Czasami pozbywanie się rzeczy to proces uwalniania emocji i opłakiwania przeszłości – to coś znacznie więcej niż wrzucenie starych gratów do torby na śmieci. Rozwód, śmierć bliskiej osoby, zmiana pracy czy wykonywanego zawodu, wyprowadzka dzieci z domu, dawno ukończone szkoły czy inne etapy w życiu człowieka. Trzymamy się tych emocji kurczowo, mimo że są one już dawno za nami i nie możemy ruszyć naprzód. Może warto przyjrzeć się tym rzeczom i zastanowić się, czy niektóre z nich z nie ciągną za sobą „złego” ogona wspomnień lub emocji z nimi związanych. A następnie zmierzyć się z tymi emocjami i uwolnić się od nich.
Trzymając się energii z przeszłości uniemożliwiamy sobie pełne przejście do teraźniejszości.
Po przeczytaniu tego poradnika uświadomiłam sobie, że ja również mam swoje „trupy” w szafie – ubrania z poprzedniej pracy zawodowej (kostiumy i eleganckie garnitury raczej nie przydadzą mi się do pracy z domu), rzeczy i ubranka, z których powyrastał mój syn już dobrych kilka lat (a nuż jeszcze się przydadzą ;)), notatki ze studiów i pracy zawodowej, suknia ślubna (sic! A ślub był 12 lat temu), rzeczy z remontu mieszkania sprzed prawie 4 lat czy kolekcja pluszowych misiów.
Czas na rozprawienie się z nimi i pozbycie się tej zastanej energii z domu.
Wpisuje na listę do kupienia 🙂 dziękuje za recenzję