Podsumowanie 2017
Rok 2017 był dla mnie dość dziwnym rokiem. Niby spokojny, bez zbędnych negatywnych atrakcji (za co jestem ogromnie wdzięczna), ale mam wrażenie, że cały czas gdzieś pędziłam bez większej refleksji nad tym, czy jest mi to potrzebne do szczęścia. Czuję, że się pogubiłam. Straciłam gdzieś radość tworzenia i bycia tu i teraz, czerpania z tych drobnych chwil szczęścia.
Co było na plus:
+ uporządkowanie finansów,
+ spłacenie części zadłużenia,
+ rozpoczęcie budowy poduszki finansowej,
+ wdrożenie w życie idei „profit first”, co prawda w minimalnym wymiarze 1%, ale to zawsze coś
+ przeczytałam 99 książek, w tym kilka książek rozwojowych („Finansowy Ninja” Michała Szafrańskiego, „Jak zostać panią swojego czasu” Oli Budzyńskiej, „Życie zero waste” Kasi Wągrowskiej),
+/- zadbanie o zdrowie – poza badaniami krwi nie zrobiłam nic więcej,
+/- kalendarz na 2018 – było o krok od wielkiej porażki, bo drukarnia dała ciała z terminami (mimo że w poprzednim roku w tym samym czasie wyrobiła się z dwoma zamówieniami), kosztowało mnie to wiele stresu i tłumaczenia się przed klientami, którzy kupili kalendarz w przedsprzedaży. Jakość wykonania jednak jak zwykle na plus. Przyznaję, że przeszło mi przez myśl, żeby kalendarze na 2019 zamówić już w lipcu,
– regularne ćwiczenia – coś się zaczęło dziać, ale nie było nic regularnego,
– nowe produkty, w tym „home management binder” – coś ruszyło w tym temacie, ale nic nie nabrało kształtu ostatecznego,
– przerobić wszystkie kursy online, które kupiłam lub na które się zapisałam – nie ruszyłam ani jednego, a wręcz dokupiłam kolejne dwa, z czego jeden już prawie ukończyłam. Szanse, że do tych starych jeszcze wrócę, są raczej zerowe.
Staram się jednak nie rozpamiętywać zbyt długo porażek z ubiegłego roku. Co się stało, to się już nie odstanie. Wyciągam wnioski (wcześniejsze zamówienia, rozbicie dużych projektów na mniejsze zadania, działanie małymi kroczkami a nie wszystko na w jednym momencie) i idę dalej. W końcu kolejne 365 dni przede mną.
Plany na 2018
Po raz pierwszy wybrałam sobie słowo kluczowe na dany rok (one little word). Dla mnie to słowo nadające ton, które porządkuje wszelkie działania podejmowane w danym roku. Z tym pomysłem zetknęłam się już jakiś czas temu u Kasi (worqshop.pl), ale jak to zwykle u mnie bywa, musiałam się oswoić z tym tematem. Słowo na dany rok kiełkowało we mnie już od grudnia – początkowo miało to być słowo „podstawy” (od „back to basics”, czyli skupienia się na podstawach i wartościach), ale ostatecznie ewoluowało w słowo PORZĄDKI.
Dużo mi tutaj dał do myślenia artykuł Eweliny (ewelinamierzwinska.pl) o 17 rzeczach przed końcem 2017r. – to miało być takie dokończenie małych projektów z 2017. Po stworzeniu tejże listy i po zakończeniu kilku spraw coraz bardziej czułam potrzebę uporządkowania większej ilości rzeczy w swoim życiu. To się cały czas kłębiło w mojej głowie – owszem chciałam ulec pokusie wdrażana coraz to nowych rzeczy, nowych produktów, nowych celów. Ale w porę powiedziałam sobie stop. W pierwszej kolejności chcę się skupić uporządkowaniu dotychczas rozgrzebanych zadań, a dopiero potem rozpoczynać kolejne. Muszę posprzątać, by nie potykać się o te niedokończone i nieuporządkowane sprawy.
Moim głównym celem na 2018r. jest uporządkowanie wszelkich aspektów mojego życia – mojej głowy, zdrowia, domu, rodziny, pracy, bloga. Takie generalne porządki w życiu – pozbycie się niepotrzebnych rzeczy, uporządkowanie tych, które zostaną, dokończenie rozpoczętych różnych zadań, wypracowanie harmonogramów, checklist i rytuałów, które ułatwią nam (mnie i mojej rodzinie) codzienne funkcjonowanie. Tak, by móc czerpać z tych drobnych fajnych chwil, cieszyć się chwilą. Czuję, że bez uporządkowania tych drobiazgów nie będę w stanie ruszyć dalej, skupić się na dalszym rozwoju. Bo pomysły są – tylko brakuje mi przestrzeni na ich realizację.
Ostatnie kilka dni poświęciłam na przejrzenie ubiegłorocznego kalendarza i notesu blogowego by spisać zadania/projekty, które nie zostały ukończone i te, które chodzą za mną już od dawna. Są tu drobiazgi jak uporządkowanie biurka, dopracowanie porannej rutyny, kilka godzin offline w tygodniu, ale też i większe projekty jak reorganizacja garderoby, poprawki na stronie czy nowy harmonogram porządków domowych. Nic rewolucyjnego i bardzo ambitnego jak na przykład zarobienie swojego pierwszego miliona, ale dla mnie, mimo to, ważnego. Zadań nazbierało się już dobrych kilkadziesiąt pozycji – zabieram się zatem do ich realizacji. Trzymaj kciuki.
A jakie są Twoje plany na ten rok? Masz swoje słowo kluczowe? Podziel się nim w komentarzu.
U mnie słowem na nowy rok miało być decide czyli decydować bo zdecydowanie za często zwlekam z podejmowaniem decyzji i zbyt długo rozmyślam zamiast przejść do akcji, ale wtedy nasunęło mi się kolejne słowo – act, czyli działać i to wydało mi się bardziej odpowiednie, gdy je sobie powtarzam to potem dodaje „3,2,1, start” i to mnie motywuje 🙂
W tym temacie polecam film na Youtube (i cały kanał też) Melissy Alexandrii: https://www.youtube.com/wat…
Super! Bardzo fajne słowo wybrałaś 🙂
Bardzo mądre podejście! Pozwól, że odgapię!
Dziękuję i trzymam kciuki za powodzenie akcji „porządki” 🙂
Bardzo mądre podejście! Pozwól, że odgapię!
Dziękuję i trzymam kciuki za powodzenie akcji „porządki” 🙂
Nie zastanawiałam się nad słowem które definiowaloby nowy rok, ale słowo porządki bardzo mi pasuje. 🙂
🙂
Nie zastanawiałam się nad słowem które definiowaloby nowy rok, ale słowo porządki bardzo mi pasuje. 🙂
🙂
Super! Bardzo fajne słowo wybrałaś 🙂