Jak wygląda mój typowy dzień? Chyba nie ma w nim nic magicznego ani zaskakującego. Ot, typowy dzień pracującej mamy, może tylko nieco bardziej zorganizowanej 😛
Poranek
Wstaję zwykle po 6 – chciałabym wstawać zaraz po dźwięku budzika, ale z reguły towarzyszą mi jeszcze dwie lub trzy 5-minutowe drzemki. Potem prysznic (tu potrafię się zapomnieć pod deszczownicą i stać dobrych kilka minut, zatapiając się w swoich myślach), ubranie się i szybki makijaż. W związku z tym, że na wieczorne ćwiczenia zupełnie nie mam siły, planuję wdrożyć poranne ćwiczenia, zaraz po przebudzeniu. Pomysł jest dość świeży, więc jeszcze nie zaczęłam go realizować 😛
Po porannej toalecie czas na przygotowanie śniadania. Pobudka syna i wspólne śniadanie. Potem przebieramy się i odprowadzam syna do przedszkola. Gdy jest ciepło i słonecznie idziemy na piechotę, patrząc na to, co dzieje się w najbliższej okolicy – a że tuż obok buduje się duże osiedle mieszkaniowe, więc zawsze coś się dzieje – betoniarki, dźwigi i koparki są na porządku dziennym. W zimne i mocno deszczowe dni jeździmy autem – przyznaję się bez bicia, że nie lubię marznąć.
W drodze powrotnej wstępuję do sklepu i kupuję świeże pieczywo. Jeżeli były zamówienia w sklepie, idę także na pocztę, by wysłać do Was przesyłki (choć czasami robię to także popołudniu przed odebraniem dziecka z przedszkola).
Praca
W domu jestem przeważnie w okolicach 8:30 i wtedy też włączam komputer – szybki przegląd poczty i FB, i jestem gotowa do pracy. Przeglądam także swój plan działania na dzisiejszy dzień, dopisuję ewentualnie nowe zadania.
Jak pracuję?
Pracuję według techniki „pomodoro”. U mnie to z reguły 30 minut pracy i ok. 5-10 przerwy. Staram się tak planować pojedyncze zadania, by ich wykonanie nie zajęło więcej niż te 30 minut (lub w przypadku większych zadań było wielokrotnością 30 minut). Jeżeli jakiś temat jest dla mnie szczególnie trudne do rozpoczęcia – wyznaczam nieco krótszy czas na działanie, np. 10 minut na podjęcie wyzwania „to tylko 10 minut, więc dam radę”.
Podobny czas – 30 minut – wyznaczam sobie na FB i pocztę z samego rana, wieczorem oraz czasami jeszcze wciągu dnia – jeśli akurat tego potrzebuję.
Zdarzają się także i gorsze dni, kiedy nic nie wychodzi i nic mi się nie chce. Wtedy odpuszczam i robię jedynie to, co muszę i bez zrobienia czego świat mógłby się zawalić. Nie pozwalam sobie jednak by ten stan trwał dłużej niż 1-2 dni, bo ciężko mi potem wrócić do regularnej pracy. Zerkam na swoje cele długoterminowe i czuję przypływ motywacji do dalszej pracy.
W międzyczasie jem drugie śniadanie oraz zdarza mi się zrobić pranie. Z zasady nie sprzątam w czasie swojego dnia pracy (raz – szkoda mi czasu, kiedy dziecko jest w przedszkolu i mam względny spokój, dwa – sprzątam popołudniu, kiedy dziecko jest w domu, by mogło choć odrobinę włączyć się w pomoc i by wiedziało, że w domu samo się nie sprząta przy użyciu magicznej różdżki).
Koło 13:30/14:00 kończę pierwszą cześć pracy – przygotowuję obiad i nieco odpoczywam.
Popołudnie i wieczór
W okolicach 15 idę po syna do przedszkola – powrót zajmuje nam czasami sporo czasu, nawet i do kilku godzin, jeśli zbłądzimy po drodze na plac zabaw. Popołudnie to czas wspólny spędzony z rodziną – trochę porządków (według naszego grafiku), oglądania telewizji, kolacja, przygotowanie do spania, czytanie i usypianie.
Zdarza mi się czasami pracować po uśpieniu dziecka, z reguły jednak nie jest to czas na pracę koncepcyjną i wymagającą skupienia – jestem już zwyczajnie zmęczona, więc mogę wykonywać jedynie proste i nieskomplikowane czynności, jak przeglądanie czy komentowanie innych blogów, uczestnictwo w webinarach itp.
Potem przychodzi czas na wieczorną rutynę – ogarnięcie domu i kuchni, przejrzenie planu na dzień następny, wstępne przygotowanie ubrania, wieczorna toaleta, kilka stron książki i do spania – z reguły jest to 22:30.
Bardzo ciekawy dzień 🙂 Ja też mam problemy z porannym wstawaniem 😉 Próbowałam wdrożyć poranne ćwiczenia, ale mi nie wyszło, jednak bardziej pasuje mi wieczorem 😉 Mam nadzieję, że Tobie się uda 🙂
Jeśli masz problem z wstawaniem po pierwszym budziku, proponuje przede wszystkim kłaść go dalej od łóżka. 🙂 W moim przypadku sama konieczność wstania, zmiany pozycji ciała powoduje, że się rozbudzam. Polecam też postawić przy budziku szklankę wody, którą wypijamy zaraz po jego wyłączeniu. Rano gdy jesteśmy odwodnieni szklanka wody potrafi dać kopa niemal jak filiżanka kawy.
Warto ćwiczyć rano 🙂