W związku z tym, iż moja druga niespodzianka nieco się opóźnia – niestety na niektóre kwestie nie mam wpływu i choćbym stanęła na rzęsach, tak pewnych rzeczy nie przyspieszę – wracam do Was z nowymi postami. Bardzo mi tego brakowało – mam nadzieję, że Wam również.
Dzisiaj kilka moich spostrzeżeń odnośnie sprawnego wyjścia z domu z przedszkolakiem.
Temat mocno na czasie, bo niedawno rozpoczął się nowy rok szkolny, a może przedszkolny 😉 Jak zwał, tak zwał – jak radzicie sobie z wyjściem z przedszkolakiem, tak by przy okazji nie zwariować.
Moja metoda – Ameryki chyba nie odkrywam :):
- Przygotuj rzeczy dzień wcześniej
Dzień wcześniej przygotowuję sobie wszystkie rzeczy do zabrania następnego dnia do przedszkola – u nas to najczęściej spodnie dresowe, w których W. biega w przedszkolu – z reguły po jednym dniu w przedszkolu nadają się już tylko do prania (dużo czasu spędzają na przedszkolnym placu zabaw). Rzeczy te wkładam od razu do torebki lub kładę obok, by o nich rano nie zapomnieć.
Można także wybrać z dzieckiem ubrania, które założy następnego dnia – u nas nie stosowane, gdyż z reguły nie ma rano marudzenia o wybraną przez mamę koszulkę – do tej pory jedynie kilka razy zdarzyło się marudzić o zygzakową koszulkę lub bluzkę z koparką – jeżeli tylko jest w szafie, to zmieniam zgodnie z preferencjami syna.
- Wstań wcześniej
Wstaję na tyle wcześnie, by mieć zapas czasu na niespieszny poranek, zdarzający się niekiedy zły humor dziecka oraz żeby ogarnąć się, w pierwszej kolejności, samej, a dopiero potem zająć się dzieckiem. Raczej nie mam z tym kłopotów, bo chodzę wcześnie spać – 22:30. Wstaję zatem po godzinie 6 – rano potrzebuję nieco czasu na rozruch – biorę spokojny prysznic, myję głowę, maluję się. Później przygotowuję śniadanie (dla siebie i dziecka). Z reguły mam jeszcze chwilę – ok. 10-15 minut – tylko dla siebie.
Następnie budzę i ogarniam dziecko – gdy go budzę (ok. 7), mam już wszystko przygotowane, nie muszę zatem w pośpiechu szukać jeszcze kilku ważnych rzeczy. Poza tym poranne śniadanie wymaga bajki, więc ja mam znów kilka chwil na przejrzenie swojego ulubionego forum ;).
Po śniadaniu mycie zębów, ubranie się i jesteśmy gotowi do wyjścia 😀
- Spokojnie
Staram się wszystko robić na spokojnie, z uśmiechem. Zauważyłam, że nerwy niczego nie przyśpieszają a wręcz przeciwnie. Po pewnym czasie doszłam też do tego, że 5 minut w tą czy w tą nikogo nie zbawią i świat przedszkolny się od tego nie zawali. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że mam komfortową sytuację i praca w domu nie wymaga ode mnie punktualnego przybycia do biura.
Hmm, w sumie mój sposób na wyjście z domu z przedszkolakiem opiera się na dwóch słowach – wcześniej i spokojnie 😉
Przy okazji chylę czoła przed osobami z dwójką lub większą ilości dzieci – naprawdę Was podziwiam. Może w komentarzach podzielicie się swoimi sposobami na sprawne wyjście z domu.
Ha ha ha – sprawne wyjscie z domu 😉 Z moimi 3 chlopakami spokoj osiagam dopiero w samochodzie, jak juz wreszcie zapieci w pasy ruszamy. Jest ok, wazne, ze sie nie spozniamy – to juz sukces! 🙂
Z jednym dzieckiem to pikuś – 3 to na pewno wyzwanie. Ale i tak podziwiam, bo nam się zdarza czasem spóźniać
Przygotowanie ubrań i innych potrzebnych rzeczy do zabrania następnego dnia – to podstawa sprawnego wyjścia z domu. Mamy cudowną trójkę szkolno – przedszkolną (córeczka – do szkoły i dwóch synków do przedszkola). Z domu musimy wyjść ok. 7.00 aby spokojnie zdążyć do pracy – mąż ma na 7.30. Bez wzajemnej pomocy byłoby trudno jednej osobie nad wszystkim zapanować. Podział obowiązków też robi swoje. Poranek zatem wygląda mniej więcej tak: pobudka nasz (moja i męża) ok. 5:45. Prysznic, mąż idzie przygotowywać śniadanie, ja maluję się, czasami wstawiam jeszcze szybkie pranie (gdy ładna pogoda i może schnąć na podwórku), ubieram się i ok. 6.20 budzę dzieci. Ubieram chłopaków, Julcia już sama sobie radzi, jemy śniadanie i najpóźniej o 7.00 lub 7.05 wychodzimy.
Najgorzej będzie zimą: a to jeszcze ciemno i dzieciom wydaje się że zrywamy ich w środku nocy, a to odśnieżyć samochód. Ale cóż tak już niestety musi być. Grunt to spokój i uśmiech na twarzy.
I to się nazywa organizacja 😀
Dokładnie tak jak napisałaś wcześniej i spokojnie, w końcu dzieciaki się dopiero wprawiają w życiowe obowiązki. Jak im od początku z uśmiechem pokażemy, że można dzień zacząć spokojnie i z uśmiechem i ze wszystkim zdążyć, to z czasem stanie się to i ich nawykiem 🙂 Często 10 minut robi dużą różnice, ale warto wstać te kilka minut wcześniej 🙂
Dokładnie, choć przyznaję się bez bicia, że ostatnio było nieco gorzej, ale zwalam winę na moje przeziębienie